"27-my grudnia" Roman Wilkanowicz

Jak długo jeszcze będziem hańbę znosić
I zezwolimy, by krzyżacki but
Deptał nam głowę i piersi nam gniótł
A dzieciom naszym gwałt zadawał podły.
Jak długo jeszcze będziem losu prosić
O lepszą przyszłość, skończyły się modły,
Nad Wartą zorza, nad Poznaniem wschodzi,
Dla Wielkopolski nowy dzień się rodzi!
Dwudziesty siódmy grudnia Polskę budzi.
W ulicach patrol, w każdym zaułku wróg,
Od fortów strzały słychać, armat huk.
Pękają szyby okien, krew się leje,
A tam komendant rozsyła swych ludzi.
Hej! Już z Kenwerku polski sztandar wieje.
Wnet żaden Polak do boju niezdolny,
A miasto nasze, Poznań wzięty, wolny!
A przez Wielkopolskę leci krzyk wolności
Pod Kąkolewo, pod Zbęszyń, pod Żnin.
Zamilkły słowa, króluje czyn.
Łuny goreją u brzegów Noteci,
A Orzeł Biały znów w gnieździe swym gości,
Ponad Pałuki, nad Kujawy leci,
Sięga skrzydłami północy,
południa,
Dwudziesty siódmy wolność przyniósł grudnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz